Mieli być przyjaciółmi, a zostali największymi wrogami.
Siedmioletni Ethan jest zachwycony, gdy do domu obok wprowadza się rodzina z dzieckiem, ponieważ zawsze marzył o najlepszym kumplu, który mieszkałby po sąsiedzku. Przeżywa wielki zawód, gdy dziecko okazuje się dziewczynką, w dodatku całe pół roku młodszą od niego. Co prawda Rachel ma podobne zainteresowania, ale odkąd skarży na niego rodzicom, rozwiązanie jest tylko jedno: to oznacza wojnę! Rachel i Ethan zostają śmiertelnymi wrogami.
Ich kłótnie kilkukrotnie kończą się – dosłownymi – wybuchami ognia. Ponieważ oboje są bardzo złośliwi, szybko zaczynają wymieniać pełne uszczypliwych komentarzy liściki. Trwa to przez lata. Trafiają do tych samych szkół, co dostarcza im tematów do wymyślania nowych złośliwości.
Czy podczas ostatniego semestru na uczelni coś się zmieni w ich relacji?
Jak przyjemnie zrelaksować się z książką, która wywołuje uśmiech, a momentami i wzruszenie.
Whitney G. zabiera nas prosto w środek dziwnej, niecodziennej, z pewnością niesztampowej relacji między Ethanem a Rachel. Parę poznajemy już jako siedmioletnie dzieci, które od samego początku nie pałają do siebie sympatią. Ethan jest rozczarowany, że nowa sąsiadka jest dziewczyną, a Rachel, że Ethan jest jaki jest ;) Znajomość pełna zwrotów akcji od nienawiści do ... mniejszej nienawiści nie do końca jest jednak taka jak sami ją widzą. Mimo, iż z pozoru nic ich nie łączy, nie lubią się, to jednak zawsze mogą na sobie polegać, a ich troska wyrażana jest w listach, które systematycznie przez całe życie do siebie piszą. Relacja tych młodych ludzi zmienia się gdy dorastają, ale wielkim plusem jest to, że zmienia się powoli, a więc jest czas, żeby nacieszyć ich wzajemnymi docinkami i sarkazmem. Bohaterowie są charakterystyczni, każde inne, wyróżniające się innymi cechami. Żadne z nich nie było ani zbyt wyidealizowane, ani 'popaprane'.
Autorka starała się zawrzeć w powieści również tematy poważniejsze: strata matki, odrzucenie przez rówieśników, zawód rodzicem. Problemy są tłem, ale cieszę się, że występują, bo dobrze ubogacają fabułę i pokazują bohaterów w innym świetle.
"Nie pozdrawiam, Ethan" to bardzo przyjemny romans, który czyta się z ciekawością i uśmiechem na twarzy. Idealny odstresowywacz. Oczywiście, jak przystało na amerykańską młodzieżówkę w pewnym momencie życie bohaterów kręci się wokół seksu, tego chyba we współczesnych romansach nie da się uniknąć. Tutaj, na szczęście, jest to do przełknięcia, nawet się dobrze wpasowało w relacje bohaterów, ale ja jestem starej daty, z Polski, więc mam trochę inne spojrzenie na pewne sprawy ;) Niemniej, nie narzekam bo bawiłam się bardzo dobrze i polecam Wam, jeżeli lubicie takie niezobowiązujące opowieści, oferujące czysty relaks. U mnie sprawdziła się idealnie.
Idealna lektura na wakacje.
OdpowiedzUsuńDokładnie :)
UsuńO. Tak jak zwykle przy takich książkach jestem na "o nie, to nie dla mnie, podziękuję", tak Twoja opinia zaintrygowała mnie! I chyba mam chęć na takie odstresowanie. ;)
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę :)
UsuńOd czasu do czasu mam ochotę na taki romans.
OdpowiedzUsuńTo tak jak jak :)
UsuńZapowiada się ciekawie.
OdpowiedzUsuńJest przyjemnie :)
UsuńBardzo obiecująco to brzmi. Historia wydaje się dużo bardziej rzeczywista niż setki romansów młodzieżowych, zwłaszcza tych, których akcja dzieje się w Stanach. Chętnie przeczytam.
OdpowiedzUsuńNIe jestem fanką amer. młodzieżówek, ale czasem potrafią mnie pozytywnie zaskoczyć
UsuńChyba wiem, komu mogłabym polecić ten tytuł. Co do młodzieżówek, czytam pierwszą część "Rodziny Monet", pożyczyłam od młodszej siostry, by zobaczyć o co ten szum. ;)
OdpowiedzUsuńTakie przyjemne romanse też są potrzebne na rynku wydawniczym. Jednocześnie autorka porusza trudne tematy.
OdpowiedzUsuńKsiążki jak narkotyk