grudnia 28, 2020
"Żywica" Ane Riel
Nie ocenia się książki po okładce, ale dobra, przyciągająca uwagę okładka to ogromna zaleta i duża szansa, że o książce nie zapomnimy i jeżeli nie od razu, to kiedyś na pewno po nią sięgniemy. Tak było ze mną i "Żywicą" Ane Riel. Książka - na szczęście - okazała się bardzo ciekawa, nietuzinkowa i godna polecenia! Spędziłam z nią całe tegoroczne święta Bożego Narodzenia i nie żałuję ani minuty spędzonej na jej czytanie.
Co się dzieje, jeśli kochasz kogoś tak bardzo, że chcesz go zatrzymać przy sobie za wszelką cenę, w bezpiecznym miejscu?
Rodzina Haarder mieszka na odosobnionej, porośniętej świerkami małej wysepce i z rzadka kontaktuje się z obcymi. Mieszkańcy sąsiedniej wyspy uważają ich za dziwnych, ale nie wtrącają się w ich życie. Gdy ojciec zgłasza śmierć 9-letniej córki, szanują ich żałobę i coraz mniej się interesują tym, co się dzieje w odosobnionym domostwie.
Żywica to wstrząsająca i zarazem wzruszająca kronika stopniowego upadku i szaleństwa, do którego może doprowadzić ludzi lęk przez kolejną utratą i traumą.
(Wydawnictwo Zysk i S-ka)
Autorka w swojej książce postawiła na opisy i bohaterów. Gdyby nie mocna, brutalna, miejscami szokująca treść mogłabym powiedzieć, że to była poetycka książka...
W "Żywicy" nie ma szybkiej akcji, fabuła toczy się raczej spokojnie i powoli (choć z elementami dynamiki), skupiając się na drobiazgach, które dla wielu mogą być nudne i monotonne. Te szczegóły składają się na obraz rozwijającego się szaleństwa. Tutaj wydarzenia są epizodami, ukazującymi życie w odosobnieniu, z dala od rozwijającej się cywilizacji, z dala od sąsiadów, sam na sam z tragicznymi wydarzeniami i bólem, które w pewnym momencie zakrzywiają obraz rzeczywistości, pozostawiając pole do wynaturzeń.
Rodzina Haarder żyje sobie spokojnie, nie wadząc nikomu na małej wyspie, oddalonej od głównej jedynie krótkim przesmykiem. Autorka zapoznaje nas z życiem małego Jensa, którego największą miłością jest przekazane mu przez ojca umiłowanie natury. Ojciec Jensa to stolarz, który fachu uczy także synów. Utrzymują się z różnych napraw, sprzedaży choinek, stolarki. Gdy ojciec umiera, umiera również część duszy chłopca, bardzo mocno związanego z tatą. Od tego momentu wraz ze starszym bratem Mogensem zmuszeni są zastąpić ojca i zapewnić byt swojej rodzinie. Niestety, wkrótce potem z domu ucieka brat Jensa, który nie potrafi i nie chce żyć dłużej w odosobnieniu. Autorka opowiada o tych wydarzeniach bez większych emocji, bez nacisku. To my czytelnicy widzimy, jak te wydarzenia wpływają na młodego chłopaka, to my musimy czytać między wierszami i dostrzegać, jak wielki wpływ na rozwój emocjonalny i psychiczny ma sposób życia, w którym od urodzenia znajduje się Jens. On nie potrafi i tak naprawdę nie chce wyrwać się z niego, nie chce niczego zmieniać. I właśnie to jest kluczem powieści, o którym czytamy w opisie książki.
Zaglądanie w psychikę bohaterów, odkrywanie ich motywów, podążanie za ich niezrozumiałym zachowaniem to czynniki, które sprawiały, że ciężko było mi powieść odłożyć na bok. Kiedy Jens zakłada rodzinę, mamy nadzieję, że wszystko będzie dobrze, że jego życie będzie proste, ale szczęśliwe. Czytając jesteśmy świadkami szczęścia, które niestety nie trwa długo, przerwane wypadkiem, które na zawsze zmieniło tę rodzinę. Nie wiemy w jaki sposób doszło do wypadku i kto jest za niego odpowiedzialny, podejrzani są wszyscy - świetnym posunięciem jest oddanie głosu każdemu bohaterowi i uczynienie narratorem każdego z nich, przy czym głównym pozostaje mała Liv - córka Jensa.
Autorka dawkuje nam wiedzę, nie podaje wszystkich szczegółów, świetnie wprowadza atmosferę napięcia, jednocześnie odkrywając przed nami patologię zachowań rodziny Haarder. Uwidocznione jest to przede wszystkim w sposobie wychowywania Liv. Towarzyszymy małej dziewczynce w poznawaniu świata, które przedstawia jej ojciec - mrok zabiera cierpienie, kradzież jest usprawiedliwiona itp. Historia w "Żywicy" opowiadana jest w sposób, który wymaga od nas skupienia, który nie narzuca oceny bohaterów, pozwala nam je poznawać, zagłębiać się w psychikę, poznawać motywy, ale robi to bardzo powoli.
Czytając powieść Ane Riel miałam w pamięci genialny dla mnie thriller psychologiczny "Córka króla moczarów". Podobna bezwarunkowa miłość dziecka do rodzica, niezachwiana wiara w jego słowa i zapewnienia. "Żywica" to smutny obraz postrzegania świata przez dziecko uwarunkowane wychowaniem oraz ukazanie matki, której miłość do mężczyzny przysłania patologię jego zachowań. To co mnie najbardziej poruszyło w "Żywicy" to powolne odkrywanie rozwoju szaleństwa i przejmujący obraz dziecka, które musi w nim żyć.
Polecam!
Ocena: 8+/10
Sprawdza się powiedzenie: "Dania: mały kraj - wielka literatura"