"Oko Pustyni" to trzeci tom fenomenalnej serii Tajemnica Askiru. Zarówno pierwszą - rewelacyjną część, jak i drugą - jeszcze lepszą, miałam przyjemność czytać i dzielić się z Wami wrażeniami po lekturze:
Nic więc dziwnego, że kolejnej wypatrywałam jak gwiazdki w Boże Narodzenie. I doczekałam się akurat na urodziny. Wydawać by się więc mogło, że otrzymałam najlepszy prezent urodzinowy... ale czy na pewno? Czy można utrzymać dobre tempo i tak wysoki poziom jaki był w dwóch pierwszych tomach? Zapraszam na moją po-czytelniczą refleksję.
W poszukiwaniu sojuszników w walce z niszczycielskim Thalakiem wojownik
Havald, pół-elfka Leandra, mroczna elfka Zokora i pozostali członkowie
drużyny trafiają do pustynnego Besarajnu. Są zmuszeni zostać tu dłużej,
by uwolnić Leandrę z rąk handlarzy niewolników. Wpadają przy tym w wir
walki o tron, która wstrząsa Gasalabadem, stolicą monarchii.
Niebagatelną rolę odegra w niej magiczny artefakt − Oko Gasalabadu, a
Havaldowi i jego towarzyszom przyjdzie się zmierzyć z politycznymi
intrygami, knowaniami zamachowców, mroczną magią nekromantów i… ze sługą
Arminem, któremu nie zamykają się usta.
Trzeci tom rewelacyjnej serii fantasy Tajemnica Askiru to skwar i
egzotyka obcego emiratu, magia, przygoda i niezapomniani, wyraziści
bohaterowie w najlepszym wydaniu.
"Oko pustyni" rozpoczyna się szalonymi poszukiwania ukochanej Havalda Leandry.
*
(Muszę przyznać, że musiałam cofnąć się do drugiego tomu, aby przypomnieć sobie, na czym stanęła cała historia.)
To Havald stanowi sedno i serce trzeciego tomu Tajemnicy Askiru. To on jest tu najważniejszy, to on jest naszymi oczami w powieści. Teatr jednego bohatera, jak określiłabym "Oko pustyni", jest tym, co wyróżnia ją na tle pozostałych części. Wydarzenia toczą się spokojnie, a nacisk kładziony jest na politykę i tajemnice związane z walką o tron, która toczy się w Gasalabadzie. Grupa przyjaciół, która próbuje znaleźć sojuszników w walce z Thalakiem zostaje zepchnięta na boczny tor, pozwalając błyszczeć Havaldowi.
"Oko pustyni" zdaje się być przerwą, łykiem świeżego powietrza, po dwóch niezwykle emocjonujących tomach. Pozwala nam odejść od głównych wydarzeń i spojrzeć z perspektywy na opisywane czasy. A ponieważ Richard Schwartz ma niebywały talent do malowniczego, ale w żadnym wypadku nie nudnego opisywania rzeczywistości, żadne zdanie z książki nie jest zbędne i pozbawione znaczenia. Poznajemy więc zwyczaje, tradycję i historię Besarajnu, zaznajamiamy się z nowymi bohaterami - autor tak buduje postaci, że potrafi zainteresować nawet najbardziej epizodycznym bohaterem, poznajemy także historię założycieli Drugiego Legionu, czyli Serafine oraz Jerbila. Zostajemy świadkami intryg i spisków, które towarzyszą walce o koronę, a także bierzemy udział w politycznych negocjacjach. Mimo, iż tempo powieści bardzo spada, przez większą część książki nie ma gwałtownych zwrotów akcji, to jednak, czytając nie można się nudzić. Język autora i to jak potrafi zainteresować czytelnika jest wprost niewiarygodne.
Uważam jednak, iż zawłaszczenie historii przez jedną postać odrobinę zubożyło powieść. Brakowało mi spojrzeń i wtrąceń pozostałych bohaterów, zwłaszcza Janosa i Zokory, która większą część książki zajęta była czytaniem romansów. Podoba mi się za to rozwój, jaki poczynają bohaterowie i to, że nie możemy być pewni, co się z nimi stanie i czy nie ukrywają przed nami jakiś swoich tajemnic. Richard Schwartz potrafi zaskoczyć, i w odpowiednim momencie pokazać, iż nie wszystko jest takie, jakie nam się obecnie wydaje. Podziwiam postać Seglindy, córki karczmarza, która wspaniale przeistoczyła się w prawdziwą bojowniczkę. Autor w każdym tomie, także w "Oku pustyni" wspaniale udowadnia, że nie wszyscy, którzy wydają nam się dobrzy naprawdę tacy są, i nie wszyscy z pozoru źli nie mogą się zmienić. I mimo, iż główna tajemnica zawarta w powieści została przeze mnie rozszyfrowana właściwie na początku, to nie przeszkadzało mi to we wciągnięciu się w opisywaną historię.
Mimo, iż jak wspomniałam na początku, akcji w powieści właściwie brak, to jednak autor nie powstrzymał się przed mocnym uderzeniem, a właściwie dwoma, które pobudzają zarówno bohaterów, jak i nas, jako czytelników. Muszę przyznać, że tego mi w całej książce brakowało, gdy więc nastało, nie mogłam się oderwać. "Oko pustyni" wydaje się być przystankiem między minionymi wydarzeniami, a tym, co jeszcze nastąpi. Mimo, iż tutaj mój entuzjazm nieco opadł, ekscytacja zmalała to jednak z nieukrywaną niecierpliwością czekam na kolejny tom, zwłaszcza, że nastąpiło parę ciekawych rozwiązań, których raczej się nie spodziewałam.
Podsumowanie: Barwny język autora przeniósł mnie do Besarajnu i pozwolił towarzyszyć bohaterom w ich kolejnych zmaganiach. I chociaż akcja powieści toczy się spokojnym tempem z naciskiem na politykę i zakulisową walkę o władzę, to czyta się ją z prawdziwą przyjemnością. Brakowało mi, niestety, większego udziału pozostałych bohaterów.
Ocena: -7/10