Zapewne każdy z Was może przywołać z pamięci film lub serial, opowiadający o grupie przyjaciół. Moim ukochanym, do którego wracam, i który chyba nigdy mi się nie znudzi to: Przyjaciele. Specyficznym typem filmu/serialu o przyjaźni jest ten, w którym bohaterki to kobiety. Grupa kobiet, która ma dziwnie pokręcone życie, zawsze znajdzie czas na spotkanie z przyjaciółkami i zawsze jest to spotkanie zakrapiane. Banał, prawda? Niestety takim banałem była dla mnie książka "Czterdzieści minus". Schematyczna, cukierkowa, nie-życiowa, z kontrowersyjnym wątkiem, dla, jak mi się wydaje, nowoczesnych, wyluzowanych, otwartych kobiet, ale raczej grubo poniżej 40, a nawet 30 lat.
Krzepiąca powieść obyczajowa o sile kobiecej przyjaźni.
Z klimatycznym Wrocławiem w tle.
Anita to właścicielka upadającej czekoladziarni. Magda właśnie się dowiaduje, że jest w ciąży i że zdradza ją mąż. Aśka, rozchwytywana przez klientów stylistka, dusi się w nieudanym małżeństwie. Karola wciąż trafia na nieodpowiednich facetów, którzy zostawiają ją ze złamanym sercem. Wszystkie dziewczyny są przed czterdziestką - łączą je wieloletnia przyjaźń i umiejętność rozwiązywania każdego problemu w pięć minut. Oraz miasto, które jest świadkiem ich wzruszeń, wieczorów zakrapianych winem, wielkich planów i zawiedzionych nadziei. To właśnie krętymi uliczkami Wrocławia podążają ku miłości.