Dlaczego wybrałam dywan winylowy?

czerwca 02, 2025

Dlaczego wybrałam dywan winylowy?

Duże, małe, kwadratowe, owalne, puchate, gładkie. Dywany od wieków upiększają nasze mieszkania. Ale czy są praktyczne?

Nie oszukujmy się. Chociaż tradycyjne dywany dodają przytulności, odgradzają nasze stopy od zimnej podłogi to są niepraktyczne, zwłaszcza dla alergików.


MINUSY tradycyjnych dywanów:
  • Trudność w utrzymaniu czystości
– Zbierają kurz, roztocza i alergeny.
– Wymagają regularnego odkurzania i prania.
  • Brak odporności na wilgoć
– W kontakcie z wodą mogą pleśnieć lub gnić.
– Nie nadają się do kuchni, łazienek i przedpokojów.
  • Wchłanianie zapachów
– Przechwytują zapachy z jedzenia, dymu papierosowego czy zwierząt.
  • Trwałość
– Z czasem się przecierają, zwłaszcza w miejscach o dużym ruchu.

Dlaczego o tym piszę? 
Bo do swojego mieszkania znalazłam produkt, który powyższych wad nie ma, za to posiada dużo zalet.
Praktyczny, nowoczesny, odporny na ścieranie, nie straszny mu kontakt z wodą, nadaje się do każdego pomieszczenia. Co to?

🔹 Czym jest dywan winylowy?

To cienka, elastyczna mata podłogowa z nadrukowanym wzorem (np. przypominającym dywan tradycyjny, płytki, drewno, beton, wzory kwiatowe itp.). wykonane z tworzywa sztucznego – głównie winylu (PVC) – które łączy wygląd dywanu z funkcjonalnością wykładziny

🔹 Najważniejsze cechy:
  • Wodoodporność: nie wchłania wody, nie pleśnieje, więc idealnie nadaje się do kuchni, łazienki, przedpokoju, a nawet na taras czy balkon
  • Łatwość czyszczenia: wystarczy przetrzeć wilgotną ścierką lub umyć mopem
  • Antypoślizgowość: podgumowana dolna warstwa
  • Odporność na ścieranie
  • Hipoalergiczność: nie zbiera kurzu, roztoczy ani sierści – dobry wybór dla alergików.
Same plusy i ani jednego minusa? Oczywiście nie ma rzeczy idealnych. 
Dywany winylowe w dotyku bardziej przypominają wykładzinę PVC niż klasyczny dywan, ale dla mnie plusy zdecydowanie przewyższają ten minus. 


Mając małe mieszkanie nie chciałam zapychać go klasycznym dywanem, który zbierałby kurz, zresztą byłoby to głupotą, mając w domu młodego alergika. Chciałam jednak nadać mu przytulności, zwłaszcza w sferze wypoczynkowej, którą dzieli z jadalniano-kuchenną. W sklepie dywanomat.pl wybrałam wzór, który można określić misz-maszowym. Minus jest taki, że jak coś małego mi upadnie to trudno je znaleźć, ale bardzo mi się podoba jak wygląda we wnętrzu.


Tak jak wspomniałam, dywan winylowy idealnie nadaje się do kuchni, zwłaszcza jeżeli tak jak ja, macie w niej panele podłogowe takie jak w reszcie mieszkania. Jak wiadomo, nawet najlepsze panele mogą mieć problem z przetrwaniem w kuchni gdy np. rozleje się woda w wyniku awarii. Dywan je ochroni i w zasadzie nic mu się nie stanie.

Kolejnym miejscem, do którego polecam położenie dywanu winylowego jest taras, czy tak jak u mnie: balkon. Świetnie wygląda, a co ważniejsze szybko się sprząta i myje. Na swój wybrałam dywan z imitacją białych, drewnianych desek, również ze sklepu dywanomat.pl


*wpis reklamowy
Czarne lato - Katarzyna Droga. Opowieść o miłości i śmierci w czasie epidemii ospy we Wrocławiu

maja 26, 2025

Czarne lato - Katarzyna Droga. Opowieść o miłości i śmierci w czasie epidemii ospy we Wrocławiu

Upalny czerwiec 1963 roku. 
Słońce rozlewa się po wrocławskich ulicach. Mieszkańcy zaczynają snuć wakacyjne plany, a kąpieliska już za chwilę będą pełne plażowiczów. 
I tylko sygnały karetek słychać jakby częściej niż zazwyczaj…

Gdy Wrocław znienacka staje się ogniskiem czarnej ospy, życie doktor Alicji Surowiec w jednej chwili wkracza na nowy tor. Jako świeżo mianowana szefowa szpitala epidemicznego musi zrobić wszystko, co w jej mocy, by opanować rozprzestrzenianie się choroby.
Walka z zarazą w odizolowanym mieście okazuje się jednak bardziej nieobliczalna, niż ktokolwiek mógł przypuszczać. Gdy śmiercionośny wirus zbiera żniwo, życie uparcie przynosi coraz więcej niespodzianek.
Czy w tak trudnym czasie można jeszcze myśleć o miłości?

Opowieść inspirowana prawdziwą historią bohaterskich kobiet walczących z epidemią czarnej ospy we Wrocławiu w 1963 roku.


Znacie porzekadło: historia lubi się powtarzać?
Kiedy zaczęłam czytać "Czarne lato" doznałam déjà vu. Przecież ja to przeżyłam! Tylko nie w 1963, a w 2020 roku! Okazuje się, że pewne sytuacje, czy zagrożenia lubią wracać i lubią się powtarzać.

Historia w najnowszej powieści Katarzyny Drogi zaczyna się niewinnie. Jeden lekarz wybiera się urlop, drugi z niego wraca, ktoś myśli o rozstaniu, a inni właśnie się zaręczyli. Normalne życie, w które wkracza zapomniana choroba, czarna ospa. Powoli opanowuje bohaterów, których na przestrzeni tych kilku pierwszych stron już zaczęliśmy lubić. Rozpoznanie nie przychodzi od razu bo nikt, nawet doświadczeni lekarze, nie spodziewali się, że zapomniana choroba może powrócić.

W książce Katarzyny Drogi to kobiety są siłą napędową walki z chorobą. Silne, niezłomne, odważne i zdeterminowane. W centrum powieści autorka postawiła kobietę. Alicja Surowiec zostaje mianowana szefową szpitala epidemicznego i od tego momentu musi stawić czoła nie tylko śmiertelnemu zagrożeniu, ale także walczyć z systemem, brakiem odpowiedniego sprzętu, presją i własnymi emocjami. 

"Czarne lato" znakomicie oddaje realia PRL-u, które widać w subtelnych szczegółach codzienności zarówno lokalnej społeczności, jak i na szczeblach lekarskich. Autorka doskonale uchwyciła napięcia i układy polityczne, atmosferę podejrzliwości, ważność cenzury, które oczywiście, dodatkowo, komplikują walkę z epidemią. Na szczęście mamy tutaj także wątki, które wnoszą trochę uśmiechu i nadziei. Mamy miłość, poświęcenie, ludzkie zjednoczenie. 

Lektura powieści Katarzyny Drogi to sinusoida emocji i dawka historii, która dla niektórych może być już zapomniana a dla innych będzie zupełnie nowa. POLECAM!


Miłość w listach zapisana. Franz Kafka i jego nieznane oblicze

maja 09, 2025

Miłość w listach zapisana. Franz Kafka i jego nieznane oblicze

„Listy do Mileny”, które chciałam Wam dziś serdecznie polecić, to zbiór intymnej korespondencji Franza Kafki do Mileny Jesenskiej, powstałe głównie w latach 1920–1921.

Wyobrażacie sobie miłość dostępną tylko poprzez listy? Tęsknotę wyrażaną słowem pisanym? Bez widoku drugiej osoby, dotyku, głosu?

W dzisiejszych czasach jest to niewyobrażalne. Mamy tyle możliwości, że relacja łącząca Franza Kafkę i Milenę Jesenską zdaje się bajką.

Widzieli się dwa razy w życiu – pierwszy raz, żeby się zakochać; drugi – by się rozstać. Pisali do siebie niemal codziennie przez cztery lata, aż do śmierci Franza.

On - śmiertelnie chory, zagubiony, pełny lęków i namiętności, jeszcze mało znany pisarz.

Ona - dziesięć lat młodsza, nieszczęśliwie zamężna, początkująca dziennikarka. Jako jedna z pierwszych osób dostrzegła jego geniusz.

Listy ukazują Franza Kafkę jako człowieka pełnego uczuć; miłości, tęsknoty, ale też lęku, czy poczucia samotności. Pisał on o codziennym życiu, chorobie, problemach osobistych, ale też o swojej fascynacji Mileną. Relacja między nimi, choć tylko listowna, zdaje się bardzo intensywna emocjonalnie. Te listy ukazują zupełnie inne oblicze pisarza, tak kontrastowe w stosunku do jego dzieł, jak chociażby "Proces".

W tle korespondencji widzimy osobiste dramaty tej pary: Kafka zmagał się z gruźlicą, a Milena tkwiła w nieudanym małżeństwie. Oboje bardzo inteligentni, dorównywali sobie intelektem, co dodatkowo pogłębiało ich więź. Milena, pisarka i tłumaczka, rozumiała Franza i podzielała jego pasję pisarską. Nic więc dziwnego, że ich korespondencja to coś więcej niż słowa przelane na kartkę papieru.

„Listy do Mileny” są dziś uznawane za kluczowy dokument biograficzny, który pozwala lepiej zrozumieć psychikę pisarza i rzuca nowe światło na jego twórczość. Ukazują bardziej liryczne, romantyczne oblicze Kafki, kontrastujące z mrocznym tonem jego znanych powieści. Wydane pośmiertnie listy stanowią cenny zapis wielkiej, choć niespełnionej miłości oraz świadectwo duchowego bogactwa autora. Najnowsze wydanie "Listów..." zostało uzupełnione o wcześniej brakujące listy, korespondencję z Maxem Brodem, ich wspólnym przyjacielem oraz wybór felietonów Jesenskiej.

Bardzo ciekawą przedmowę napisał Ryszard Koziołek, a posłowie Grzegorz Jankowicz.
Polecam!


Ostatni element - Karolina Winiarska

kwietnia 23, 2025

Ostatni element - Karolina Winiarska

Jedno zdjęcie. Jedna zagadka. I prawda, która może zmienić wszystko…

Aurora prowadzi spokojne życie w Rzeszowie, układając puzzle – dosłownie i w przenośni. Pewnego dnia do jej sklepu trafia klientka z nietypowym zamówieniem: chce zamienić zdjęcie starego domu w układankę. Tylko że to, co miało być zwykłym zleceniem, szybko zamienia się w zagadkę, której rozwiązanie może wywrócić jej świat do góry nogami…

Tajemnice, które miały na zawsze pozostać w ukryciu, powoli zaczynają wychodzić na światło dzienne. Ale czy Aurora znajdzie w sobie odwagę, by zmierzyć się z przeszłością?


🧩"Ostatni element" to ciekawa i tajemnicza historia, w której samotna kobieta za sprawą pewnego zlecenia zaczyna odkrywać swoją przeszłość. Karolina Winiarska po raz kolejny udowadnia, że w krótkiej opowieści potrafi stworzyć historię, która trafia prosto w czytelnicze serduszka. "Ostatni element" to połączenie ciekawych bohaterów, rodzinnych sekretów, życiowych refleksji z emocjami i bolesną przeszłością, która wpływa na kolejne pokolenia.


🧩Główna bohaterka, Aurora, to kobieta wrażliwa, ale jednocześnie niezwykle silna. Prowadzi niewielki sklep z puzzlami w Rzeszowie. Miejsce to jest dla niej swoistym azylem. Życie kobiety zmienia się, gdy otrzymuje nietypowe zlecenie od tajemniczej klientki – stworzenie puzzli z fotografii starego domu. Dom uwieczniony na fotografii otwiera w niej nieoczekiwane głęboko skrywane, mgliste wspomnienia. To, co miało być jedynie pracą, staje się początkiem drogi, na której napotyka sekrety i niedomówienia. Aurora mierzy się nie tylko z historią domu i rodziny, która jest z nim powiązana, ale też z własnym lękiem przed bliskością. Relacja, która rozwija się na drugim planie jest niezwykle subtelna, nienachalna i po prostu urocza.

🧩Karolina Winiarska nie szafuje słowem, nie stosuje patetycznych opisów. Jej styl pisania jest lekki, ale treściwy, z pięknie oddanymi emocjami bohaterów. W swojej powieści autorka przekazuje czytelnikowi proste prawdy o tym jak przeszłość determinuje przyszłość, jak relacja z rodzicami przekłada się na dorosłe życie i wybory dzieci oraz o tym, że czasem największe zmiany zaczynają się od drobnych elementów, które pomagają nam odnaleźć siebie.

🧩„Ostatni element” to idealna lektura dla lubiących powieści obyczajowe z tajemnicą, powolnym odkrywaniem sekretów, z przeplataniem teraźniejszości przeszłością. Nietuzinkowi, charakterni bohaterowie oraz wciągająca fabuła sprawią, że książkę odłożycie dopiero po jej przeczytaniu.

Polecam Wam tę ciekawą i refleksyjną fabułą.





Przepraszam - Marcel Moss

kwietnia 05, 2025

Przepraszam - Marcel Moss

W uporządkowane życie Tessy i Mariusza wkrada się chaos, gdy ich pięcioletnia córka zostaje porwana, a następnie brutalnie zamordowana przez nieznanego sprawcę. W trakcie żmudnego policyjnego śledztwa wspierają ich najlepsi przyjaciele – Julita i Ben.

Julita wierzy, że ma wszystko, czego potrzeba jej do szczęścia: kochającego męża, satysfakcjonującą pracę i upragnionego synka. Pewnego dnia wraca do pustego domu i znajduje na stole kartkę, na której widnieje jedno słowo: „PRZEPRASZAM”. Początkowo bagatelizuje wiadomość. Wkrótce jednak nachodzi ją nieznajomy, który wyjawia jej szokujące fakty na temat Bena.

W jednej chwili spokojne, przewidywalne życie Julity wywraca się do góry nogami. Zdesperowana kobieta, w tajemnicy przed policją, rozpoczyna poszukiwania męża i próbuje zdobyć odpowiedzi na dręczące ją pytania. W tym celu zanurza się w mroczną, krwawą przeszłość Bena…

KIM TAK NAPRAWDĘ JEST CZŁOWIEK, KTÓREMU JULITA BEZGRANICZNIE UFAŁA?
DLACZEGO ZNIKNĄŁ?
I JAKIE MA TO POWIĄZANIE Z BRUTALNYM MORDERSTWEM TROJGA DZIECI SPRZED 22 LAT?


Jak można najkrócej opisać moje odczucia po lekturze "Przepraszam? Zbrutalizowana, mało realna fabuła, epatująca okrucieństwem bez myśli przewodniej.

Mam na swoim czytelniczym koncie kilka książek Marcela Mossa. Jedne podobały mi się bardziej, drugie mniej. Doceniałam przede wszystkim próby pokazania jak różne czynniki – rodzina, rówieśnicy, internet – wpływają na młodych ludzi. Niestety, w "Przepraszam" nie udało mu się tego powtórzyć.

Powieść składa się z kilku bohaterów, a każdy z nich ma swoje tajemnice. Gdyby nie brutalne zabójstwo małej dziewczynki zapewne nigdy nie ujrzałyby one światła dziennego. Marcel Moss próbował zagmatwać fabułę tak, aby czytelnik nie domyślił się końcowego rozstrzygnięcia. I to mu się udało. Jednak zamiast zaskakiwać czytelnika w inteligentny sposób, fabuła jest tak zagmatwana, że miałam wrażenie, iż sam autor stracił z oczu cel książki. Z każdą stroną odnosiłam wrażenie, że jedyne o co chodzi to o zaskoczenie czytelnika bez myśli przewodniej, jakiejś logicznej koncepcji. Przeplatanie wydarzeń teraźniejszych tymi z przeszłości jedynie wydłużało lekturę. Oprócz szczegółowych, brutalnych, nieprzyjemnych opisów nie wniosło niczego ciekawego. W mojej opinii miało to tylko zapchać fabułę, żeby po prostu książka za szybko się nie skończyła. Dla mnie było to epatowanie brutalnością i okrucieństwem bez specjalnego pomyślunku, bez koncepcji, byle było, byle zaszokować czytelnika.


W powieści nie ma ani jednej 'normalnej' osoby. Nie ma nikogo kto czegoś by nie ukrywał, albo nie związał się z kimś kto nie mrocznych sekretów. Ogólnie mamy w powieści do czynienia z patologią, która pod swoją patologiczną warstwą ma kolejną patologiczną warstwę. Jak na jedną powieść jest tego za dużo. Muszę przyznać, że w pewnym momencie nie czytałam już tej książki z ciekawością: co będzie dalej, tylko: co autor jeszcze wymyślił, czego tu jeszcze nie było.

Dla mnie słaba książka, do szybkiego zapomnienia.
Copyright © Feminadomi.pl , Blogger