Leszek Adamczewski – poznański pisarz i dziennikarz, urodzony w Szczecinie. Autor blisko trzydziestu książek. Od 2009 roku współpracuje z Wydawnictwem Replika, którego nakładem ukazały się między innymi opracowania poświęcone wojennym tajemnicom Dolnego i Górnego Śląska, Prus Wschodnich, Pomorza oraz Kraju Warty i Generalnego Gubernatorstwa. Adamczewski jest także autorem publikacji o niemieckich badaniach nad bronią atomową oraz o największych katastrofach w powojennej Polsce.”
Leszek Adamczewski, w swojej najnowszej książce, skupia się na pewnym jeszcze mało wyeksploatowanym aspekcie walk w czasie II wojny światowej - nalotach na cele cywilne. Mamy tutaj do czynienia nie tylko z aspektem strategicznym, ale także moralnym. Czy te ataki były potrzebne? Czy były słuszne? Czy przewidziano ile niewinnych osób poniesie śmierć?
Bombowce RAF i USA AF, niekiedy wspólnie, zniszczyły nie tylko słynne Drezno, ale także Szczecin, Świnoujście, Żary i Królewiec, zabijając tysiące mieszkańców.
W efekcie amerykańskich nalotów na fabryki benzyny syntetycznej w okolicach Kędzierzyna-Koźla i Góry Świętej Anny zginęły setki Ślązaków polskiego pochodzenia. Bomby nie wybierały ofiar.
Podczas bombardowania Peenemünde życie straciło wielu Niemców, w tym kilku uczonych pracujących nad bronią V – bliskich współpracowników Wernhera von Brauna. Niestety, niejako przy okazji śmierć poniosły setki cudzoziemskich robotników przymusowych, w tym również Polaków. Polacy ginęli też w czasie nalotów na fabryki w Poznaniu, Gdyni czy Czechowicach-Dziedzicach.
W niemieckich fabrykach, które stały się celem ataków, pracowało wielu robotników przymusowych, w tym Polaków. Oprócz tego, że byli zmuszeni do pracy, nie mieli nic wspólnego z Hitlerem i wojną, stali się jej niejako podwójnymi ofiarami. Oczywiście, to nie były jedyne cele alianckich nalotów. Atakowano także cele w polskich miastach. W książce znajdziemy opisy wielu bombardowań, w których oprócz strategicznych, wojskowych lokalizacji niszczono, chyba można wręcz powiedzieć - zamordowano wielu niewinnych, postronnych ludzi, mieszkańców tych miast.
Autor bardzo plastycznie opisuje te wydarzenia, strony same się przewracają. Język, którego używa Leszek Adamczewski jest przystępny i łatwo przyswajalny, mogę Was zapewnić, że nie musicie bać się specjalistycznej terminologii, czy przesytu informacji. Przez tekst przechodzimy naprawdę gładko. Co więcej, dostajemy bonusiki w postaci zagłębienia się w różne tajemnice, które autor odkrywa przed nami na kartach książki, dotyczące np. podziemnego skarbca w tunelu Lohmgrund.
Nie jestem historykiem tylko zwykłym czytelnikiem. Sięgnęłam po "Śmierć z nieba" zachęcona przystępnym podejściem autora do przekazywania informacji. Zaciekawiła mnie tematyka i tak do niej podeszłam, jak po 'ciekawostkę', a nie książkę stricte naukową, i jako taka mnie w pełni zaspokoiła, a nawet dała coś więcej. Na końcu książki znajdziemy bibliografię, jakby ktoś chciał sięgnąć do źródeł, po których poruszał się autor.
Polecam.
* Książką autora, która zachęciła mnie do sięgnięcia po kolejną była "Blask ukrytego złota"
Dobrze, że nie ma specjalistycznej terminologii, bo tego nie lubię.
OdpowiedzUsuńTematyka mnie zainteresowała. Chętnie przeczytam.
OdpowiedzUsuńMnie również tematyka zainteresowała, z oczywistych względów :-) . Lubię takie książki, o tych nalotach nigdy dość, pozdrawiam :-) .
OdpowiedzUsuńNie jest to łatwa tematycznie książka, ale z pewnością warto ją przeczytać.
OdpowiedzUsuńTematyka nie jest łatwa, ale pozycja z pewnością warta uwagi.
OdpowiedzUsuńUwielbiam historyczne pozycje :)
OdpowiedzUsuńJa i książki historyczne to dwa zupełnie różne światy. Cieszę się jednak, że tobie się spodobało. :)
OdpowiedzUsuńPo tematykę wojenną sięgam nie za często, ale jeżeli książka jest ciekawa, to chętnie ją przeczytam.
OdpowiedzUsuńIdealne książka dla mojego męża na prezent.Dziękuję za podpowiedź :)
OdpowiedzUsuńNa pewno nie jest to łatwa literatura i po taką latem sięgam raczej zdecydowanie rzadziej- ale recenzja ciekawa :-)
OdpowiedzUsuńFaktycznie temat ten jest bardzo słabo znany. Ja sama studiuję historię i nigyd jakoś o tym nie pomyślałam, chociaż wydaje się to logiczne. Dobrze, że autor o tym pisze.
OdpowiedzUsuń