"Kruche szczęście" to książka, zaczynająca się, jak wychwalana przeze mnie "Dziewczyna z gór". Mamy tutaj niby szczęśliwe i zgodne małżeństwo oraz dziecko, które nagle znika, porwane, wg wszelkiego prawdopodobieństwa, przez kogoś z rodziny. Ale przez kogo i dlaczego? Książka mnoży jeszcze parę innych intrygujących pytań: dlaczego dwoje wykształconych, młodych ludzi rozkłada nad dzieckiem naprawdę przesadny parasol ochronny? Dlaczego rodzina Kyry nie uczestniczy w jej życiu? Dlaczego David o porwanie syna oskarża byłą żonę? Co takiego wydarzyło się w życiu obojga, że nie chcą o tym rozmawiać?
Każde małżeństwo ma trzy historie: historię męża, żony oraz tę, którą tworzą razem.
Kyra i David Winter są małżeństwem z dziesięcioletnim stażem. Mają piękny dom, ustabilizowane życie zawodowe i pięcioletniego syna Michaela. Jednak ze względu na skomplikowane doświadczenia, z czasów gdy nie byli jeszcze małżeństwem, Kyra i David obawiają się o trwałość swego szczęścia. Wszyscy postrzegają Winterów jako nadopiekuńczych rodziców. Oni sami uważają swoje lęki za w pełni uzasadnione. I rzeczywiście, pewnego letniego dnia Michael znika bez śladu. Pytanie brzmi: demony czyjej przeszłości upomniały się o chłopca?
Chcąc odnaleźć Michaela, Winterowie cofają się pamięcią do zdarzeń, które mogły doprowadzić do rodzinnej tragedii, odsłaniając jeden po drugim skrzętnie skrywane sekrety. Odkrywają też, że nie jest jeszcze za późno na stworzenie wymarzonej rodziny.
Kyra i David Winter są małżeństwem z dziesięcioletnim stażem. Mają piękny dom, ustabilizowane życie zawodowe i pięcioletniego syna Michaela. Jednak ze względu na skomplikowane doświadczenia, z czasów gdy nie byli jeszcze małżeństwem, Kyra i David obawiają się o trwałość swego szczęścia. Wszyscy postrzegają Winterów jako nadopiekuńczych rodziców. Oni sami uważają swoje lęki za w pełni uzasadnione. I rzeczywiście, pewnego letniego dnia Michael znika bez śladu. Pytanie brzmi: demony czyjej przeszłości upomniały się o chłopca?
Chcąc odnaleźć Michaela, Winterowie cofają się pamięcią do zdarzeń, które mogły doprowadzić do rodzinnej tragedii, odsłaniając jeden po drugim skrzętnie skrywane sekrety. Odkrywają też, że nie jest jeszcze za późno na stworzenie wymarzonej rodziny.
Najciekawsze w "Kruchym szczęściu", oprócz tajemnic, które skrywają bohaterowie jest pokazanie, iż choćbyśmy nie wiem jak się starali i ile wysiłku nie włożyli w zapewnienie dziecku bezpieczeństwa, nie jesteśmy w stanie przewidzieć wszystkiego, co może mu się przytrafić. I nie oznacza to, że jesteśmy złymi rodzicami, jesteśmy tylko ludźmi, a ludzie popełniają błędy, czasami - niestety - fatalne w skutkach.
Lisa Tucker stworzyła bardzo ciekawych bohaterów. Trudno jest ich nie lubić, ale trudno też pałać do nich sympatią. Czyta się o nich troszkę jak o zjawisku. Młodzi, nieźle sytuowani, bardzo zaborczy w stosunku do swojego syna. Dmuchają i chuchają na niego jakby był ze szkła. Usuwają spod nóg każdą przeszkodę, nie pozwalają na samodzielne poznawanie świata, a kiedy w końcu się przełamują, kiedy Kyra pozwala dziecku pobawić się w przydomowym ogródku, on znika. I tu rozpoczyna się prawdziwa opowieść. Poznajemy losy Kyry i Davida, ich historię, ciemne sprawki, przeszłość, z której nie są dumni. Okazuje się, że nawet z pozoru niewinne osoby mają swoją historię, swoją przeszłość, która może mieć ogromny wpływ na przyszłość.
Plusem powieści Lisy Trucker jest to, iż jej bohaterowie nie mają wydumanej tej wspomnianej przeszłości. Nie są to niestworzone historie, ale bardzo realne, dotykające wielu ludzi. Sposób dochodzenia do ich ujawnienia pokazuje, że Tucker to rasowa pisarka. Świetnie stopniuje fakty, bardzo dobrze prowadzi fabułę, nie ma tu gwałtownych zwrotów akcji, ale jest wyczuwalne napięcie, cała akcja i niedomówienia wzmagają naszą ciekawość. Mi było trudno oderwać się od książki, póki nie przeczytałam całej.
Mimo, iż mnie fabuła bardzo zaciekawiła i nie oderwałam się od niej póki nie przeczytałam to nie dało się nie zauważyć, że miejscami akcja była dość nużąca, troszkę za bardzo autorka rozwlekała wydarzenia. Muszę również wspomnieć, iż wspomnienia, które układają się na cała akcję, nie są przedstawiane chronologicznie. Dla mnie to nie był problem, raczej doceniam ten fakt bo wprowadzał ożywienie, ale wiem, że nie każdy to lubi.
Plusem powieści Lisy Trucker jest to, iż jej bohaterowie nie mają wydumanej tej wspomnianej przeszłości. Nie są to niestworzone historie, ale bardzo realne, dotykające wielu ludzi. Sposób dochodzenia do ich ujawnienia pokazuje, że Tucker to rasowa pisarka. Świetnie stopniuje fakty, bardzo dobrze prowadzi fabułę, nie ma tu gwałtownych zwrotów akcji, ale jest wyczuwalne napięcie, cała akcja i niedomówienia wzmagają naszą ciekawość. Mi było trudno oderwać się od książki, póki nie przeczytałam całej.
Mimo, iż mnie fabuła bardzo zaciekawiła i nie oderwałam się od niej póki nie przeczytałam to nie dało się nie zauważyć, że miejscami akcja była dość nużąca, troszkę za bardzo autorka rozwlekała wydarzenia. Muszę również wspomnieć, iż wspomnienia, które układają się na cała akcję, nie są przedstawiane chronologicznie. Dla mnie to nie był problem, raczej doceniam ten fakt bo wprowadzał ożywienie, ale wiem, że nie każdy to lubi.
Podsumowanie: "Kruche szczęście" to książka o miłości rodziców do dziecka, która jednak nie chroni przed całym złem tego świata oraz o nierozliczonej przeszłości, która ma ogromny wpływ na teraźniejszość i przyszłość. Powieść doceniam za ciekawe przedstawienie losów ludzi, których problemy z przeszłości, niedopowiedzenia, nie zamknięcie pewnych spraw dopada po wielu latach, zabierając to co mieli najcenniejszego. Szkoda, że autorka nie zadbała o bardziej płynne i bardziej wartkie odsłanianie wydarzeń.
Ocena: 6+/10
Nie znam autorki i raczej nie poznam, aktualnie stawiam na fantastykę, a jeśli chodzi o obyczajówki, to mam sprawdzonych autorów :)
OdpowiedzUsuńZ e-BOOKIEM POD RĘKĘ
Kogo zawsze bierzesz w ciemno?
UsuńSzczerze mówiąc, gdybym zobaczyła tę książkę w księgarni, minęłabym ją bez zainteresowania. Okładka ładna, ale kojarzy mi się z jakimś cukierkowym romansem. Tymczasem... Może kiedyś nasze drogi się spotkają i przeczytam ;)
OdpowiedzUsuńTytuł taki jakby 'przewidywalny', ale fabula nawet nawet. Mnie się podobało, mimo jawnych minusów ;)
UsuńNie znam autorki..
OdpowiedzUsuńJa wcześniej też nie znałam ;)
UsuńJeśli będę miała okazję, przeczytam, ale nie będę jej specjalnie szukać. 😊
OdpowiedzUsuńKsiążka ma już parę lat, więc raczej bez szukania ciężko będzie na nią trafić:)
UsuńAutorki i książki nie znam :) obecnie czytam przebudzenie Olivii uwielbiam książki z wątkiem miłosnym :) Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńNie czytałam, ale tytuł coś mi mówi, może mam ją na liście do przeczytania(?). Muszę sprawdzić:) Cieszę się, że wpadłaś, pozdrawiam :)
UsuńChyba tę książkę nawet mam w domu :)
OdpowiedzUsuńO proszę, ciekawe, czy jakie wrażenie na Tobie by wywarła :)
UsuńTytuł i okładka wzbudzają ciekawość, jednak po Twojej recenzji raczej ją odpuszcze
OdpowiedzUsuńTo jedna z tych książek - można, ale nie trzeba przeczytać:)
UsuńTakie trochę pół na pół, ale dawno nie czytałam książki z wątkiem porwania dziecka więc jeśli wpadnie mi w oko w bibliotece to wezmę i przeczytam
OdpowiedzUsuńDopowiem tylko, że porwanie jest pretekstem do rozwinięcia dramatu rodziców i gra tu drugie skrzypce:)
UsuńZ Twojej recenzji wnioskuję, że to coś pod... hm... thriller? No, może nie do końca, ale jest jakaś tajemnica, jakiś suspens, a okładka jak z typowego romansu. Dziwne to połączenie, ale intrygujące :)
OdpowiedzUsuńthriller raczej nie, może tak zabrzmiała recenzja, ale to raczej mniej lub bardziej typowa obyczajówka:)
UsuńA ja chyba poszukam tej ksiazki. Przedstawilas jej mocne i slabe strony i chyba bilans jest na plus. Przynajmniej w moich oczach
OdpowiedzUsuńMnie się podobała więc u mnie bilans na plus:)
Usuń